W oddali jednolita pofałdowana zielona przestrzeń, strome zbocza porośnięte bujną roślinnością. Dopiero z bliska dostrzec można wiszące liany, bluszcze wijące się po gałęziach, można rozpoznać gatunki drzew, czasem bambusowe skupiska. Na stromym urwisku wielkie paprocie i mchy, sączy się woda, po deszczu stróżki zamieniają się w małe wodospady. Droga wije się po zielonych zboczach omijając większe, strome góry i głębokie doliny.

Dym unosi się zza domów, zgarbiona kobieta dodała palmową suchą gałąź, właściwie to liść. Stary metalowy czajnik na palenisku gwiżdże jak u babci. W wiosce cisza i spokój, słychać jedynie głuchy odgłos drewnianych wrzecion. Mężczyźni w polu a dzieciaki w szkołach, jedynie kobiety na werandach tkają płótna z charakterystycznymi wzorami. Skupienie na twarzach, setki nici każdą trzeba odpowiednio przełożyć pomiędzy pozostałymi. Co któraś ma inny kolor, zależy od wzoru.

Zza dymu widać stożkowy charakterystyczny kształt z wierzchołkiem na wysokości 2200m. Inerie był ostatnio aktywny w 1911, w kraterze mieszka bóg Zeta, a u podnóży mieszkają jego wyznawcy. Drewniane chatki i słomiane dachy, fronty z małymi werandami wychodzącymi wprost na duży brązowy od gliny gdzieniegdzie utwardzony kamieniami plac. Tam rytualne pręgierze, dwa razy w roku używane bo składają przy nich ofiarę z bawołów. Przywiązane zwierzęta zarzynają rytualnie podcinając im gardła. Przy drewnianych drzwiach chat straszą wielkie rogi i czaszki. Chronią domowników i manifestują dobrobyt lokatorów. Na niższym tarasie glinianego placu betonowe grobowce, aleja zasłużonych. Z bliska widać chrześcijańskie krzyże i malowidła, bóg Zeta musi być tolerancyjny.


Tradycyjna wioska Bema trochę przypomina skansen ale to miejsce żyje, mieszkają tu ludzie praktykują dawne tradycje. Żyje w niej dziewięć kast, a nazwa pochodzi od najstarszej z nich. Ludzie są trochę odklejeni od dzisiejszych realiów, zachowali swoje rytuały architekturę domów, obrzędy. Ich wiara to miks dawnych tradycji związanych z bogiem Zeta i chrześcijaństwa które jest główną religią na Flores. Grobowce z chrześcijańskimi motywami w jej centrum to tu norma, na Flores spotyka się pomniki bezpośrednio przy domach.

Wioska Bema leży w centralnej części Flores, można do niej dojechać z miejscowości Bajawa. Droga do niej z Labuan Bajo na zachodnim krańcu Flores które ma lotnisko i port jest bardzo dobrej jakości, jazda może sprawiać przyjemność. Początkowo góry, dalej płaski odcinek tylko po to żeby zaraz znowu pojawiły się serpentyny. Frajda stopniowo przeradza się w zmęczenie i znudzenie, a po 6 godzinach zaczyna się walka o przetrwanie. Odliczanie kilometrów niewiele pomaga, pokonywanie serpentyn zajmuje w tych warunkach całe wieki. Bajawa położona jakieś 100km na wschód od Labuan, ale tą krętą drogą dystans wydłuża się trzykrotnie. Po drodze nie ma wiele atrakcji ani miejsc oferujących nocleg, nie ma też turystów. Jest za to piękna dzika przyroda, góry, wulkany i wodospady. Są też pola ryżowe w charakterystycznym kształcie pajęczyn i gorące źródła, inna tradycyjna wioska Varebeo Village ale ta jest w górach i wiąże się z kilkugodzinnym trekkingiem.

Większość osób odwiedzających Flores pozostaje w największej typowo turystycznej miejscowości – Labuan Bajo leżącej na zachodzie. Labuan jest bazą wypadową dla wysp Komodo, chcąc poznać prawdziwe Flores trzeba udać się na wschód to krętą piękną i jednocześnie męczącą trasą licząc się z tym ze atrakcje są oddalone o dziesiątki kilometrów a baza turystyczna znikoma.

By K&P

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *