Cicho i ciemno, w wiosce w oddali zwykle widać światła ale nie dziś. Zero aut, muzyki, jakichkolwiek odgłosów cywilizacji. Kilka godzin wcześniej słoneczny upalny dzień i wyjątkowo wyraziste śpiewy ptaków, odgłosy dżungli bardziej donośne na tle tej cywilizacyjnej ciszy. Po zmroku tylko szum wiatru i deszczu padającego na wielkie liście otaczającego lasu. Brak internetu, jest elektryczność ale nikt jej nie używa. Ciemne wioski i ulice powodują ciarki, to dobre tło do zadumy w ciszy, w odosobnieniu i milczeniu. Czas na krótki bilans duchowy minionego roku aby w 1947 wejść z czysta głową. Młodzi chowają się pod dachami, siedzą w ciszy niewidoczni dla zagubionych dusz i demonów błąkających się w Nowy Rok po niebie i wpatrujących swoich ofiar. Chwila nieuwagi i przypałętają się zwabione hałasem, światłem. Starsi czują że to nie takie proste, bo one błąkają się w myślach.
Na niebie brak księżyca, kalendarz “Saka” z zaznaczonym wyraźnie czerwonym kolorem “new moon” i nowym rokiem wraz z nowym cyklem księżyca. Czarna marcowa noworoczna noc, pierwszy cykl księżyca po wiosennym przesileniu które zamyka 46” i otwiera 47’. Obowiązują dwa kalendarze ale to ten tradycyjny wzbudza emocje i wyznacza święta.
Wczoraj było widać kontury osób wybijające na tle słabych żarówek, co wieczór można ich tu spotkać. Zarys z bambusowego lub wiklinowego szkieletu powoli zaczyna przypominać postać. Skóra z materiału lub papieru, coraz więcej detali. Z każdym wieczorem nowe elementy, drabina staje sie niezbędna. Szpony i powyginane kończyny jak przy skurczach lub opętaniu, zamrożone w trakcie ataku, bezgłowa demoniczna postać w słabym wieczornym świetle wygląda przerażająco. Długie cienie wychodzą daleko poza dach banjaru, zarys postaci skupionych nad kolejnymi elementami, finalnie na głowie i detalach. Demon z jęzorem długim jak u węża, zadomowił się w ciele starej pomarszczonej wiedźmy, jej chude długie palce i pazury zaciśnięte na szyi młodego dzieciaka. Siwe skołtunione włosy wiszą prawie do pasa ale nie zakrywają obwisłych piersi i garbatych pleców.
Rytmiczne dźwięki z mosiężnych talerzy i bębnów niosą sie na duże odległości. Nikogo nie dziwi głośna muzyka instrumentów ani odgłosy śmiechu w przerwach. Cotygodniowe próby zagęszczają się do codziennych. Banjary ożywają po zmroku i cichną późnym wieczorem ale przedtem słychać głośne rozmowy i ostatnie ustalenia, śmiechy i dyskusje, rozlega się charakterystyczny warkot skuterów rozjeżdżających się w różnych kierunkach z hukiem.
Piękne obcisłe, długie do ziemi suknie pozornie nie nadające sie do tańca. Wyglądają jakby miały spętane nogi wzorzystymi sarongami, robią małe subtelne kroki stawiając precyzyjnie bose stopy. Płynny i jednocześnie dynamiczny ruch bioder, koła zataczanego rękami tworzące subtelne obłe kształty w powietrzu. Uwagę przykuwają dłonie, palce wyprostowane do granic możliwości i napięte jakby miały zahipnotyzować widownię. Gesty i mimika budują lekkie zaniepokojenie, taniec przypomina raczej sztukę kiedy czarnym niewinnym spojrzeniem uwodzi ta niewinna postać, ale w powietrzu wisi intryga i podstęp.
Ostatni poranek 1946 roku, Ogoh Ogoh czeka juz przed banjarem zasłonięte płótnem jak przystało na dzieło sztuki. Twórcy dumnie szykują platformę z bambusa do jego transportu. Gwar w wiosce i na ulicach większy niż zwykle a to dopiero początek, czuć i widać podekscytowanie przed wieczorną paradą. Zaczynają sie przemarsze z wielkimi straszydłami do miejsc występów, widać że kosztuje to dużo wysiłku. Na miejsce zjeżdżają się wszyscy, duże pickupy z zespołem, lokalni mieszkańcy, tancerki dotrą pewnie wieczorem.
Po zmroku zniecierpliwiona widownia siedząca przy drogach zaczyna skandować i nieco grymasić znudzona oczekiwaniem. Wreszcie rusza parada, muzyka, gra świateł, taniec i wielkie demony stanowiące tło do spektakli. Młode, wystrojone i pięknie wyglądające dziewczyny niosą z wdziękiem sztandar z herbem i nazwą Banjaru. Widownia już rozgrzana i wstępnie nasycona pierwszymi występami. Kolejny i następny, teraz 17 na tabliczce słabo widocznej w świetle latarni. W tle widać demoniczną wielką postać diabła, bestialsko kazał sie uroczyście nieść na tej wielkiej bambusowej platformie. Niewolnicy w pocie czoła taszczą go wydając rytmiczne odgłosy, idąc finezyjnie z lewa do prawa w rytm bębnów, równym miarowym krokiem zgodnie z rozkazem ich pana. Dym i słabe czerwone światło pasują do tego czarnego władcy. Publiczność milknie, cichną okrzyki, uliczne drzewa i kłębowiska kabli na słupach nadają charakterystyczną oprawę i realizm. Przed panem zła i ciemności tańczą niewolnice ustawione w dwóch równych szeregach niosąc pochodnie oświetlają drogę. Tańczą chaotycznie, frygają się nerwowo jak opętane miotając skołtunionymi potarganymi długimi włosami. Gamelan gra dokładnie w rytm tych chaotycznych pląsów. Jedna dziewica w krótkich przebłyskach świadomości zaczyna swój taniec. Nie trwa to długo, z tyłu zaczyna być widoczny kształt rogów i szpony, wielki cień rzucony na białym płótnie, teraz już tańczą krok w krok…
Nyepi to jedno z najważniejszych świąt w Hinduizmie Balijskim, obchodzone bardzo hucznie i z dużym rozmachem. Przygotowania trwają kilka miesięcy, od pomysłu przez plany i realizację. Duże szkarady nazywane Ogoh Ogoh są tylko częścią całej aranżacji. Dochodzi muzyka i choreografia, cała historia opowiadana w trakcie krótkiego spektaklu. Wymaga to wielu prób muzycznych i tanecznych. Prace nad tymi wyjątkowymi pomnikami prowadzone są wieczorami i w weekendy, młodzież spotyka się w banjarach, i tworzy pod tymi rozłożystymi wiatami do późnych godzin, pracując i bawiąc się jednocześnie. Przy słabym świetle realizują swoje koncepcje i pomysły.
Ogoh ogoh często wielkie 2-3 metry symbolizują demony i złe moce. Są tworzone z lekkich materiałów, często mają zadziwiająco podobne do realnych włosy potęgujące wrażenie grozy. Są na tyle lekkie aby mogły być transportowane i dynamicznie potrząsane podczas parady. Przyprawiają widzów o ciarki na plecach i poczucie lęku. Stare ohydne wiedźmy z jęzorami jak u węży, kuszące młodych i chwytające ich za gardła, przebijające ich serca długimi szponami. Wstrętne diabły wilkołaki szczury i trole, gigantyczne mutanty z muskułami, butelki z alkoholem w rękach ich ofiar. Symbolika jest szeroka a forma bardzo różnorodna. Łączy je dbałość o szczegóły, umiejętne oddanie dynamiki w tych statycznych rzeźbach, brzydota, wrażenie strachu i odrazy. W słabym świetle i dymie, przy pochodniach i lokalnej muzyce “gamelan” robią przerażające wrażenie i skłaniają do refleksji nawet największych ignorantów. Ogoh ogoh grają główną rolę ale oskar należy się dla aktorów drugiego planu. To fabuła, gra aktorska, taniec i muzyka nadają głębi i powodują że jest to uczta dla wszystkich pokoleń.
Poszczególne banjary wystawiają swoje reprezentację, widać że jest to pewnego rodzaju rywalizacja ale też sposobność do tworzenia lokalnych więzi i relacji. Młodzi angażują się szczególnie mocno i chętnie, maja okazję aby wymknąć się z domu spędzając czas ze znajomymi, podrywając koleżanki, paląc fajki, nawet się z tym nie kryjąc czasem podkręcają swoje emocje popijając tuak.
Parada w ostatni dzień kalendarzowego roku Sake to widowiskowe święto hałasu, jest jednak tylko wprowadzeniem do ważniejszego święta. Nyepi – dzień ciszy i zadumy, samotności, refleksji. W Nowy Rok cała wyspa zastyga w ciszy i bezruchu począwszy od 6 rano po paradzie do 6 następnego dnia. Urzędy, lotniska, promy, ruch uliczny a nawet internet zostają zawieszone na 24h. Obowiązuje zakaz wychodzenia z domu i hałasowania. Nie należy świecić świateł palić ognia najlepiej powstrzymać się od rozmów a już na pewno głośnych. To czas poświęcony na zadumę i zwykle każdy dobrze wie nad czym powinien podumać, 24 godziny to dość aby coś zaświtało również w pustych głowach, z pewnością są i tacy którym to lata. Chwila na refleksje nie jest oryginalnym pomysłem hinduizmu balijskiego, w chrześcijaństwie są okresy wyciszenia i postu, w buddyzmie medytacja jest na porządku dziennym, muzułmanie poszczą przez cały Ramadan co dzień od świtu do zmroku. Na Bali wyciszenie jest jednak najbardziej spektakularne, po dniu hałasu, parady i podkręcenia emocji następuje całkowita cisza niezmącona niczym w dzień i w ciągu tej najciemniejszej w roku nocy.