Rozległa równina otoczona ze wszystkich stron górami, plaska aż dziwnie to wygląda. Pola ryżowe kończą się dopiero przy pierwszych wzniesieniach kilka kilometrów dalej, pomiędzy nimi gdzieniegdzie małe bambusowe chatki serwisowe ze słomianymi dachami. Jeszcze niskie, jasnozielone kłosy kołyszą się rytmicznie na wietrze. Rolnicy w bambusowych kapeluszach usuwają chwasty, “mister, stąd nie widać najciekawszego, trzeba wejść na tamto wzgórze…”
Prawie pusta księga gości, dalej prowizoryczna ścieżka z kamiennymi schodkami w bardziej stromych miejscach. 5 minut później widok podobny ale inny. Dużo małych poletek, miedze między nimi tworzą kształt przypominający rozległa pajęczynę, właściwie dwie. Rozpięte od centrum po coraz większych okręgach, jak typowa pajęczyna.
Charakterystyczny kształt pól powstał przypadkiem, w wyniku podziału ziemi na dzieci w kolejnych pokoleniach. Teraz stało się to tradycją, elementem który nadał charakter temu regionowi Flores. Mimo to nie cieszy się zbyt dużą popularnością, jest zbyt daleko od wschodniego centrum z lotniskiem, za daleko od Labuan Bajo. Miejsce jest ciekawym urozmaiceniem drogi dla kierujących się na wschód, chcących poznać Flores nieco bardziej niż tylko z perspektywy Komodo i wschodniego wybrzeża. Tą drogą jedzie się do wioski Bema i wulkanu Inerii, dalej na jeziora w kraterze Kelimutu lub aktywny Lewotobi, krater Laki Laki który od stycznia dymi i co jakiś czas wyrzuca ławę. Te spoty oddalone są o dziesiątki kilometrów a droga kręta i męcząca, trzeba na nie poświęcić stosunkowo dużo czasu.